Bardzo subiektywna relacja z Bemowa (21.05.2006)
Dodane przez pilatus dnia Maja 29 2006 10:24:34

Przydługi i mocno nudny wstęp...


Do tej imprezy postanowiłem przygotować się solidnie - zacząłem ponad tydzień wcześniej w sobotę... tyle, że tego dnia nic nie zrobiłem. Potem była solidnie zaplanowana niedziela, cóż znów się nie udało. Potem były kolejne dni tygodnia i wciąż to samo - inne obowiązki. Kurcze, organizatorzy zapowiadają prasę, telewizję, sporo nowych osób, a ja mam dziurawy nosek, konkretnie pogięty spoiler pod zderzakiem, auto stoi nieprzyzwoicie wysoko, bo... na odbojach i generalnie ma kupę mankamentów. Został mi jeden dzień do imprezy. Nie było wyjścia - Skorek... i wszystko jasne smiley. Spoiler po wygłupach w Słomczynie Spoiler naprawiony przed Bemowem
Jeden telefon i Skorek's Garage otworzył swe podwoje dla mych skromnych opon. Potem, to już jak z bicza strzelił - malujemy wyklepany wcześniej spoiler, składamy go w jedną całość z wlotem powietrza, tniemy odboje, obniżamy zawieszenie, wymieniamy poduszkę silnika, modyfikujemy nieco mocowanie wydechu. Praca wre, nie mamy nawet czasu odbierać telefonów od Ciacha - to nic i tak wiemy, że nie wytrzyma i pojawi się osobiście (czas pokaże, że nie mylimy się smiley). Nastaje zmrok, mnie zostaje jeszcze przymocowanie spoilera i ustawienie geometrii. O tej porze w sobotę wszyscy diagności poszli już spać... pozostaje mi jedynie sznurek (nie wieszałem się bynajmniej). Nic to - dam radę.
Dobra, z grubsza skończyłem, jeszcze tylko zamontuję filtr powietrza Kingdragona i lulu. Patrzę na zegarek... o w mordkę, już jest niedziela, a dokładniej mija jej pierwsza godzina. Oki, zmieniam plany, najpierw lulu, potem filtr.
Pobudka o 5.30, śniadanko, mycie felg, mycie reszty samochodu, pranie filtra... kurcze nie zdąży wyschnąć. Coś mi się przypomina... tak, tak, jakoś koło północy dzwonił Ciachu, żeby powiedzieć, że naklejki identyfikujące nas ze stroną (www.924.pl) wyglądają zajefajnie na wozie... właśnie - muszę jeszcze przykleić naklejki!!! Robi się nerwowo, za chwilę musimy wyjeżdżać, a tu jeszcze naklejki, ale bez nich nie jadę. Pierwszy raz robię coś, aż tak "na pałę" - naklejki wędrują na tylną szybę zupełnie "na oko". Coś co normalnie zabrało by mi 2 dni zastanawiania się i 3 wykonania, robię przy pomocy Gotki w max. 10 min. Pozostaje nam przejechać dwadzieścia kilka kilometrów po Warszawie w 20 min. (bo zaraz kończą się zapisy i zaczyna odprawa) i dochodzimy do...

 

Sedno sprawy - impreza właściwa...


Reklama strony wyszła całkiem fajnieGdzie kucharek sześć...Dojeżdżamy do lotniska na Bemowie. Pan z obsługi sugeruje nam kierunek w którym powinniśmy pojechać i oto ukazuje nam się wspaniały widok - pełno samochodów znamienitej marki, a wokół nich pasjonaci smiley. Witamy się serdecznie ze starymi znajomymi i... przystępujemy do naklejania pozostałej części nalepek reklamujących stronę, tym razem na błotnik. Ciachu miał rację - fajnie to wygląda. Rąk do pomocy nie brakowało, a że każdy był mistrzem świata w technikach nakładania naklejek na błotnik samochodu to zajęło nam to 3 razy więcej czasu niż z szybą, 20 min. wcześniej pod blokiem smiley.
Odprawa - Piotry (Dąbrowski i Wróblewski) podzielili nas na 2 grupy - "parzyści" i "nieparzyści". Nieparzyści, w tym ja (nie wiem, jak to się stało, ale dostałem nr startowy 1 smiley), Ciachu i Browar, udali się za ślicznym VW Garbusem naszego opiekuna na trasę próby nr 1 - "slalom". Jeden za drugim, gęsiego, objeżdżamy tor po którym już za chwilę będziemy się ścigać z czasem.

Slalom Rozeta


Emocje rosną - jako pierwszy staję "na kresce", trzy, dwa, jeden, start! Wyciskam z etyliny 98 wszystkie oktany, a z siebie siódme poty. Prawy szybki, trzymaj się wewnętrznej, między słupki, prosta, do dechy... itd. Po niemalże minucie przecinam linię mety - 56 sek. ileś tam setnych. Jechałem pierwszy więc nie mam odniesienia, wiem za to jedno - adrenalina we krwi - tego mi było trzeba. Kolejni zawodnicy stają na linii startu, obserwuję przejazdy konkurentów w ich wspaniałych maszynach.
Czego tu nie było - przeróżne modele kultowej 911, 968, przekrój przez 944 (standard, S, S2, Turbo), Boxster. Jedne w stanie oryginalnym, jakby właśnie wyjechały z fabryki, inne zmodyfikowane, niektóre całkiem mocno. I stare, i nowe.



Są i rodzynki - przepiękna czerwona 911 Turbo Look Piotra (cały sprawca tego zamieszania - organizator), wczesna 911 Turbo, przejeżdżająca całą próbę na pierwszym biegu (podobno osiąga na jedynce 120 km/h). Była niesamowita 911 Turbo Shark - ależ to auto wyrywało do przodu. Ponad 300-konne 944 Turbo Gerta - szybkie, ale jakoś tak dziwnie przyspieszało, z przerwami, za to jak pięknie sapało przy odpuszczaniu gazu. Odchudzone 924 Ciacha z kubełkowymi fotelami, szelkowymi pasami i rajdowymi, białymi felgami. Jeśli chodzi o samochody grupy "parzystych", to z tych emocji nie przyjrzałem się dokładnie, ale na pewno jeździło piekielnie szybkie 911 GT3, Boxter, również sporo 911-stek, 924, 944, lekkie i mocne 968 Jurka który ledwo zdążył przyszykować auto na zawody.

Po trzykrotnym przejechaniu próby nr 1, udaliśmy się na tzw. "rozetę" - słynną już trasę wyznaczoną przez Piotra Wróblewskiego, na której, na co dzień, próbują swych sił śmiałkowie w różnych samochodach. Obecnie rekord należy do 911 GT3 z PCP. Rozeta jest dłuższa od próby 1, więc będziemy ją pokonywać jedynie dwukrotnie. Panują tu inne zasady niż na poprzedniej trasie - zarówno start, jak i meta są lotne - to w trosce o nasze sprzęgła i opony. Podobnie jak poprzednio rozpoczynamy przejazdem zapoznawczym, ale tu po 7 samochodów, by nie było bałaganu i każdy miał szansę zobaczyć prawidłowy tor jazdy. Numer zobowiązuje, więc to ja jadę na czele sznura samochodów z "Wróblem", jako pilotem na pokładzie. Tę trasę znam dobrze - jeździłem tu już 2 razy w ubiegłym roku. Jak się później okazało, nawet tak skromne doświadczenie zaprocentowało. Ruszam leniwie, w końcu start jest lotny, im bliżej punktu w którym chronometrarzysta włączy stoper, tym jadę szybciej. Wreszcie start - "byle nie pomylić trasy", kołacze się po głowie. Powtarzam sobie - "najpierw po ósemce, potem po klepsydrze". Udało się, trafiłem do mety, nie potrąciłem słupka, nie zaliczyłem taryfy za pomylenie trasy - nie jest źle. Piotr, mierzący czas mówi, że każdy przejazd poniżej 1min 30 sek. to niezły wynik - mój był delikatnie poniżej... hmmm, może nawet jest całkiem dobrze smiley.
Skoro już przy taryfach jesteśmy - sam zapewniałem wszystkich, że pomylić się na "rozecie" jest niemożliwe, a tu się okazało, że sporo osób złapało taryfy. Przyczyną było to, że trasa została delikatnie zmodyfikowana - skrócona, dla bezpieczeństwa, z jednej strony, by zachować większą odległość od płotu. Sporo osób postanowiło jednak jechać po śladach, jakie zostawiły w przeszłości inne samochody. Efektem tego było wyjeżdżanie za słupki, poza obowiązujący obecnie tor.
Podczas drugiego przejazdu robiłem co mogłem, by utrzymać auto na trasie, a "Wróbel" miał ubaw z mojego "dojenia krowy" jak on to nazywa smiley. Doję czy nie, liczy się efekt - pojechałem szybciej niż za pierwszym razem smiley.

Pisząc o sportowych emocjach nie sposób nie wspomnieć o szczególnie barwnych przejazdach - Tona nie byłby sobą gdyby nie pojechał agresywnie i nie "strzelił" kilku "boków". Wyraźnie było widać, że hamuje temperament, by pojechać skutecznie, na okrągło, a mimo to jego przejazdy były bardzo widowiskowe. Piotr (pdmobil) i jego czerwony Turbo Look - rozpłaszczona żaba przyklejona do drogi, gubiąca czasem trakcję (ech ta moc), ale na życzenie kierowcy natychmiast ją odzyskująca - agresywna jazda, wspaniały widok. Niebieskie 996 Turbo (Shark) - wulkan mocy, potężne hamulce - efekty widać było na torze... i na ogłoszeniu wyników. Na koniec zostawiłem sobie Ciacha - kurcze jak on to robi, że mając niewiele mocy (924 2.0), potężne gumy z tyłu (chyba 245) jest w stanie sunąć bokiem po szorstkim betonie. Ja nie doprowadzam do sytuacji podbramkowych, bo się gubię. On za to uwielbia chyba wpadać w opresje na każdym łuku i wychodzić z nich obronną ręką... i piskiem opon, obserwując świat przed nim przez boczną szybę smiley. Niby to tylko cherlawe (w porównaniu z "prawdziwymi" Porsche) 924, a przyjemnie się oglądało te przejazdy.

Kolekcjoner słupkówOczywiście Ciachu nie mógł sobie odmówić zaatakowania choć jednego słupka - udało mu się na naszej pierwszej próbie smiley.
Skończyć miałem na Ciachu, ale nie - na koniec napiszę o Browarze - wreszcie przyjechał bryką na zawody... i wystartował. Kładł się w zakrętach swoją 924S jak mógł, a właściwie jak mogło fabryczne, nieutwardzone zawieszenie - to słaby punk tego bolidu. Mam nadzieję, że złapie bakcyla, zmieni zawieszenie (zdaje się, że jest w planach) i będzie się z nami ścigał, bo widać, że robi postępy. Po zachowawczych pierwszych okrążeniach, się rozkręcił, przyspieszył i zaczął stawiać auto bokiem.
Nic nie napiszę niestety o przejazdach "parzystych", bo ich nie widziałem (sorry Abelard).


Nie samymi jazdami człowiek żyje - w przerwie między próbami sportowymi mogliśmy się posilić kiełbaskami i innym mięsiwem. W czasie konsumpcji obserwowaliśmy ofiarne próby panów ratowników tchnięcia życia w plastikową duszę fantoma. Niestety pozostał zimny, ale przynajmniej widzieliśmy jak się to robi. Czas ten, Ciachu postanowił wykorzystać na obrzucenie mnie plastikowymi talerzami z resztkami jedzenia, ketchupem i musztardą - do tej pory nie wiem co miały symbolizować te mazy co mi je na kurtce wykonał smiley. Była też wielka ciężarówka TVN Turbo, w której nie wiem co się znajdowało. Można było pooglądać trochę zabytków motoryzacji którymi przyjechali widzowie, w tym dwie pięknie odrestaurowane 356-stki i ładnie utrzymaną, czeską Tatrę.

Część konkursowa zakończyła się nieco wcześniej niż przewidywano, dzięki czemu chętni mogli potrenować do woli na "rozecie", powozić wszystkich chętnych itd. z czego skwapliwie skorzystałem.
Następnie odbyło się rozdanie pamiątkowych dyplomów uczestnictwa, ogłoszenie wyników, rozdanie nagród i rozjechaliśmy się do domów. Znaczy większość się rozjechała, a my postanowiliśmy zwinąć (dosłownie i w przenośni) nieco oryginalnej taśmy... przyda się, by wygrodzić odpowiednie miejsca dla 924 np. na pl. Bankowym na jakimś spocie smiley.
Opuściliśmy miejsce, w którym tak przyjemnie spędziliśmy ostatnie kilka godzin. Ciachu jednak koniecznie chciał wrócić - już 200 m. za bramą zorientował się, że zgubił 2 śruby lewego, tylnego koła - decyzja mogła być tylko jedna - Skorek wraca szukać, a Ciachu jeszcze trochę pojeździć smiley.

 

Chwalimy się, czyli troszkę o wynikach...


Oglądając mapki prób byłem przekonany, że nienajmocniejsze 924 jakoś sobie poradzą na trasie nr 1 "slalom", bo była bardziej kręta i wolniejsza, natomiast szybka "rozeta" z długimi prostymi premiować miała, w mojej opinii, auta mocne. Jak bardzo się myliłem pokazały wyniki. Na trasie "slalomu" Ciachu i ja byliśmy szybsi jedynie od 4 czy 5 samochodów z klas wyższych, za to na "rozecie" w tyle zostało 23 konkurentów i prawie wszyscy w mocniejszych (często sporo) maszynach. Zrewidowałem swoje poglądy - widocznie 924 jak już się rozpędzi i nie musi hamować za często (start i meta lotne), to jest w stanie utrzymać sporą prędkość. Przyspieszenia potrzebne w krętej próbie nr 1 obnażyły słabość 924 - nasze silniki tego nie potrafią smiley
Tak czy inaczej jestem bardzo zadowolony z osiągniętych wyników i tego jak wypadłem na tle stawki. Sądzę, że Ciachu też ma powody do dumy.


Poniżej tabelki z wynikami (pochodzą ze strony Porsche Club Polska). Jedną z nich pozwoliłem sobie lekko zmodyfikować - podświetliłem na czerwono wyniki samochodów które udało mi się wyprzedzić na róbie 1 i 2. Zrobiłem to po to, by pokazać, że zwykłe 924 2.0 czasem daje jeszcze radę.

Dla formalności - "dzięwięćset_dwudziestki_czwórki" reprezentowane były przez:
- Andrzeja Rutkowskiego (Abelard) - klasa "Super Plus" - 4 w klasie i 29 w generalce
- Jacka Borowskiego - klasa "Super Plus" - 3w klasie i 26 w generalce
- Jacka Piłata (pilatus) - klasa "Super Plus" - 1 w klasie i 14 w generalce
- Karola Serafińskiego (Browar) - klasa "Profi" - 2 w klasie i 22 w generalce
- Michała Ciachowskiego (Ciachu) - klasa "Super Plus" - 2 w klasie i 21 w generalce

Na koniec muszę wspomnieć o naszych fotoreporterach:
- FotoGotka - Wiatr we włosach
- Skorek - Pomarańczowy Kapturek
Zapraszam do podziwiania ich znamienitych dzieł w galerii Gotki i galerii Skorka

 

Podsumowanie...


Impreza zorganizowana była wzorowo. Wszystko przemyślane i dopięte na ostatni guzik. Widać było ogrom pracy włożony w ogarnięcie tego wszystkiego (i tych wszystkich) - w większości panował ład i porządek. Trud zdecydowanie się opłacił - nie było chyba niezadowolonych uczestników (uszczypliwi twierdzą, że nie było komu narzekać, bo "naczelny malkontent" PCP był głównym organizatorem smiley. Brawa dla pomysłodawcy, głównego organizatora i motoru zabawy - Piotra (zadziwiające - tak niewiele włosów na głowie, a wciąż tyle energii smiley i Marcina który pomagał i miał swój niemały wkład w doprowadzenie do skutku przedsięwzięcia (tu też zaskoczenie - pasemka na głowie, a ta jednak na karku smiley).


Jeśli dobrnąłeś drogi czytelniku do tego miejsca, to szczerze gratuluję uporu, dziękuję za uwagę i pozdrawiam smiley

jacek(pilatus)

 

Copyright by Pilatus 2006